Historia Beastie Bikes to historia polskiej sceny MTB spod znaku enduro – to tak się wszystko zaczęło – od pomysłu czterech gości aby sprowadzać z USA sprzęt będący marzeniem każdego z nas i przy okazji zarabiać pieniądze. Życie zweryfikowało czy da się to robić “przy okazji” ale napisało też przepiękną historię, która trwa do dziś.
Nazywam się Piotr Starzecki, jestem właścicielem Beastie Bikes, a poniżej przeczytasz naszą historię.
O nas / pra-początek
Jak to się zaczęło? Zaczęło się wcześniej, dużo wcześniej niż firma
U mnie wszystko zaczęło się od marzenia o amerykańskim rowerze… Byłem szczeniakiem, wakacje spędzałem u babci w Warszawie, a ona, jak każda babcia na świecie, zabierała mnie w fajne miejsca – w naszym przypadku do Ski Teamu gapić się na amerykańskie rowery. Babcia była zaangażowaną cyklistką, założyła zresztą w Warszawie klub kolarski Femina, z którym uprawiała wczesną formę gravelingu, czyli rowerowego włóczęgostwa. Już w latach 90-tych sama jeździła na Treku, a mnie oczy błyszczały na widok jej roweru i innych nieosiągalnych dla mnie cudeniek, na które chodziłem się z nią gapić.Takie rzeczy zostają w głowie…
I te marzenia zostały ze mną na dłużej – rowery MTB były obecne w moim życiu przez podstawówkę (Romet Safari), liceum (Gary Fisher Piranha) i przez studia (Specialized Rockhopper FSR, później Giant AC). Nadchodził czas gdy czułem, że z rowerami złączy mnie coś więcej.
Byłem już starszy, kiedy dostałem od kumpla swój pierwszy numer Mountain Bike Action. Kumplowi wujek przysyłał magazyn z Kanady, a on przynosił papier do mnie. Kiedy gazeta wpadła mi w ręce, mój mózg eksplodował. Niewyobrażalne wręcz rowerowe bogactwo stało się moim udziałem. Kiedy jako nastolatek, w roku 1994, dostałem swojego pierwszego górala Rometa Safari, widziałem, że nie jest to rower z mojej kultowej gazety, wiedziałem, że można mieć więcej. Zatem w 1997 roku sam kupiłem kupiłem sobie Gary’ego Fishera Piranhę. Dla mnie kolarstwo górskie zawsze będzie mocno powiązane się z Ameryką. Mam takie przeświadczenie, że to tam ma ono wciąż taką formę, jaką uznaję za pierwotną, tę, jaką najbardziej lubię. Kalifornia, Kolorado, czy stan Washington z niesamowitym Bellingham czy Kolumbia Brytyjska w Kanadzie to są miejsca, gdzie MTB żyje właśnie tak, jak moja głowa to sobie wymarzyła.
Początki Beastie Bikes – start na targach rowerowych w Warszawie w lutym 2010r.
O nas / początek i środek
“Potrzeba matką wynalazku” – to oklepana klisza ale nie da się odmówić jej sensu gdy mówimy o historii Beastie Bikes. Bo nasza firma zrodziła się właśnie z tej potrzeby. Z potrzeby posiadania fajnych rzeczy 🙂
To właśnie na jakimś wczesnym zlocie enduro w 2008 roku pojawił się pomysł założenia Beastie Bikes. W tamtym czasie nie mieliśmy na czym jeździć, z rowerów enduro na polskim rynku istniał tylko Scott Ransom, Giant AC i Specialized Enduro. Dostępu do innych rowerów nie było, a my bardzo chcieliśmy czegoś niezwykłego. Wymyśliliśmy zatem firmę, dzięki której moich trzech kolegów i ja mielibyśmy fajne rowery za fajne pieniądze, a jeśli przy okazji coś sprzedamy, to zarobimy dodatkowy hajs, za który będziemy mogli na naszych nowych rowerach jeździć w fajne miejsca. Wszyscy mieliśmy inne zawody i satysfakcjonujące stanowiska, więc początkowo Beastie Bikes dostawało tylko ułamek naszego czasu. Po czterech latach zostałem w firmie tylko ja, ze świadomością, że albo z tym kończę, albo postawię wszystko na tę nową kartę, paląc stare mosty. I tak się stało.
Dziś ciągle jesteśmy blisko tras i riderów – bo tylko tak ciągle na nowo poznajemy naszego klienta.
O nas / dystrybucja dobrych chwil
W roku naszych dwunastych urodzin otwieramy naszą nową siedzibę. Od idei czterech spryciarzy, którzy chcieli oszukać świat i zdobyć rowery do uprawiania enduro w polskich górach przeszliśmy do sporej firmy w kultowej dla mnie lokalizacji. Czy 12 lat to dużo? To wystarczająco. To co chcemy dawać ludziom to możliwość przeżywania dobrych chwil. Bez ograniczeń. Od tego zaczynaliśmy sami – od pasji do rowerów, wolności, egzotyki w postaci rowerowego American Dream i to chcemy zaoferować tym, którzy tę pasję podzielają. Jak dotąd chyba nam się to udaje.
W tekście wykorzystaliśmy fragmentu wywiadu z Piotrem autorstwa Ani Tkocz zamieszczonego w magazynie bikeBoard w numerze 03/22 – LINK